Dzisiaj pół-żartem, pół-serio porównam implementację Scrum w organizacji do sposobu, w jaki dbamy o swój przydomowy trawnik. Pomysł na takie porównanie zrodził się w sobotę, której dużą część spędziłem chodząc za kosiarką do trawy. Przy tak ogłupiającej czynności, moje myśli błądziły jak zwykle przy tym, co przez ostatnie pół roku jest sensem mojej pracy zawodowej – czyli wdrożenie Scrum.
Patrząc na to, co robię, uświadomiłem sobie jak dużo wysiłku wymaga pielęgnacja ogrodu a w szczególności wiosenne koszenie trawy. Dbając o ogród dążymy do ideału, który udaje się wyłącznie nielicznym. Mamy zwykle przed oczyma piękne połacie idealnie skoszonej trawy o identycznym kształcie źdźbeł oraz o pięknie wykończonych brzegach trawnika, może nawet z cudownymi rabatami kwiatów.
Najczęściej jednak kończy się na równo przyciętej trawie bez podkoszonych miejsc, w których kosiarka nie mogła wykonać swojej pracy. Dzieje się tak, ponieważ pomimo naszych najlepszych chęci, brakuje nam czasu, czy sił, aby takie rzeczy wykonać. Czasami też są inne powody takiego obrotu sprawy. To nie jest jednak najważniejsze. Ważne jest to, że pracujemy cały czas i co 2 tygodnie regularnie chwytamy za kosiarkę i kosimy. Równie często zastanawiamy się, co tu zrobić, aby ogród był ładniejszy, abyśmy mieli mniej pracy lub abyśmy wykonali pracę szybciej. I wpadamy na różne pomysły tj. koszenie bez kosza, bo przecież samo wynoszenie trawy zabiera dużo czasu i sił itp. W międzyczasie pytamy się naszej partnerki życiowej, czy podoba się jej efekt naszej pracy i co możemy jeszcze zrobić, aby była bardziej zadowolona;-).
Jak sądzicie, co mi to przypomina? Nasza organizacja, czyli działka lub ogród ma stakeholderów – naszą najbliższą rodzinę. Nasz ukochany Właściciel Produktu, czyli żona lub partnerka najlepiej wie, co zrobić w ogrodzie. My, jako Zespół Deweloperski i w Scrum Master w jednej osobie posiadamy odpowiednie umiejętności, aby wykonać tę pracę oraz mamy wolną rękę jak będziemy to wykonywać – przecież żona nie będzie mówiła nam jak mamy to robić. Czy nie zdefiniowałem właśnie zespołu Scrum?
Pracę wykonujemy regularnie, co dwa tygodnie, aby trawa nie była zbyt duża – mamy właśnie swój Sprint. Przed przystąpieniem do samej operacji koszenia, przygotowujemy sprzęt (ostrzymy narzędzie tnące, kupujemy paliwo czy rozciągamy przedłużacz). Często również otwieramy sobie złocisty napój, aby dobrze nam się pracowało oraz zastanawiamy się, od czego dzisiaj zacząć, czyli planujemy naszą pracę. Po koszeniu najczęściej dostajemy „feedback” od żony, że tam jeszcze musimy coś poprawić, tam za nisko a gdzieś indziej za wysoko. A tak w ogóle to lepiej żebyśmy zrobili dwa razy więcej w dwa razy krótszym czasie. Czy przypomina wam to Przegląd Sprintu? Mnie jak najbardziej i to jeszcze z jaką inspekcją i adaptacją. W międzyczasie irytuje nas, że wykonujemy tą nudną pracę tak długo i zastanawiamy się, co poprawimy następnym razem. Czyli znowu wykonujemy ostatnie zdarzenie zdefiniowane w Scrum – Retrospektywę.
Jakoś nie mam większego pomysłu na artefakty, ale zawsze możemy powiedzieć, że cały ogród to Backlog, a może ktoś inny znajdzie lepsze przyrównanie?
Najważniejszy jest jednak fakt naszego wysiłku, jaki wkładamy, aby wykonać naszą pracę. Jeżeli nasza partnerka nie będzie miała pomysłu na ogród to, co prawda będziemy kosić trawnik i efekt będzie zadawalający, ale nie można się spodziewać idealnego ogrodu a tylko przyciętego trawnika. Jeżeli jednak nasz Właściciel
Produktu będzie wtrącał się w naszą pracę to, za drugim lub trzecim takim marudzeniem rzucimy narzędzia w kąt i powiemy żeby sama sobie to zrobiła ;-). Jeżeli jednak będziemy wystarczająco cierpliwi, aby
wysłuchać wszystkich tych mądrych słów, których na marginesie i tak nie zrozumiemy to, narobimy się, aż w końcu zdecydujemy się na kostkę brukową zamiast trawy. Możemy również przestać dbać o nasz ogród i już po kilku miesiącach będziemy mieli piękną łąkę pełną wysuszonych chwastów.
Morał z tego porównania jest taki, że nieważne czy kosimy trawę czy produkujemy oprogramowanie musimy ciężko pracować wszyscy razem, rozumieć się i mieć wspólny cel. Tylko wtedy możemy osiągnąć cel, jakim jest piękny ogród lub zadowolenie klienta z naszego produktu.
Czy to porównanie przypadło wam do gustu?
Nie wiem Marcin, ale mi to wyglada na czynności serwisowe i raczej bym szedł w ideę że to co robisz z trawnikiem to poziom SLA jakiego zobowiązałeś dotrzymywać. Nie widzę tutaj nowej wartości i produktu końcowego, mam na myśli w samy co dwutygodniowym koszeniu. Natomiast faktem jest ze już sam proces wiosennej rewitalizacji moze podpadać jak najbardziej w ramy tej metodyki, jest wizja produktu, jest product backlog, są sprinty. Jak dla mnie jest jeszcze coś w czym SCRUM czuje się najlepiej reagowanie na zmiany, w tym przypadku pogoda która ma zdecydowany wpływ na to co i jak będziesz robił :)))
PolubieniePolubienie
Wartością biznesową jest bezcenne i odnawialne samozadowolenie partnerki. A co by było gdybyśmy tego nie zrobili :))) Bez tej wartości nasze życie byłoby koszmarem
PolubieniePolubienie
no i jeszcze to piwko podczas koszenia nieodzowny rekwizyt w sprincie 🙂
PolubieniePolubienie